sobota, 6 września 2014

To jest moja pasja

I nie jest istotne ilu ludziom się to nie podoba, jak zawzięcie będą to krytykować i nie rozumieć.
Nie jest ważne czy teraz robię to dobrze i czy kiedykolwiek będę w tym mistrzem.
Ważne jest to, że to moja pasja i mam robić to na czym mi zależy i sprawia mi przyjemność

<A teraz powtórzyć to sobie 10 razy i zapamiętać>

Pół miesiąca

Od jakiegoś czasu zbieram się zawzięcie do użycia mojego tabletu graficznego, który posiadam już prawie o zgrozo rok a jeszcze nic nie udało mi się na nim stworzyć. Niestety kiedy coś mi nie wychodzi od razu się do tego zniechęcam, pewnie nie tylko ja tak działam.

Jest jednak jedno ale. Mam jeszcze z pół miesiąca do tego strasznego, okrutnego momentu kiedy to opuszczę rodzinne gniazdo i polecę w świat...i zamierzam ten czas dobrze, a na pewno aktywnie wykorzystać więc liczę sama na siebie, że za niedługo do każdego pościka będę dołączać anegdotkową ilustrację bynajmniej nie koniecznie koślawą.

czwartek, 4 września 2014

Zmiana rzeczywistości

Nie ma człowieka na tym świecie, który nie chciałby w sobie czegoś zmienić, albo w innych, albo w swojej pracy, rodzicach, dzieciach, domu, sąsiedztwie.
Często marzy mi się, że jest jednak ta złota rybka nie koniecznie będąca złotą rybką, która spełni (przynajmniej) 3 moje marzenia, ale o tym kiedy indziej.

Zazwyczaj ludziom marzy się by zmienić coś w swoim zachowaniu, pozbyć się jakiejś męczącej przywary lub...nadmiaru kilogramów czy krzywego nosa...

Ja wyjątkiem od reguły nigdy nie byłam i nie będę. Choć kilka razy udało mi się pozbyć męczącej przesady grawitacyjnej, że to tak zgrabnie ujmę, ciągle wydaje mi się, że stoję w miejscu. Bo ilu z was obiecało sobie, że będzie w wakacje biegać i ograniczy słodycze a praktycznie każdy wieczór spędza przed telewizorem bądź komputerem dzierżąc w łapce przepyszne kalorie? No na pewno ja...przyznaję się wysoki sądzie skrócenia o głowę tych paru...parunastu przepysznych cukierków, prażynek i ciastek! Bieganie? Chęć jest ale..ciężko się zorganizować a potem złapać dech...kilka razy wyszło, aczkolwiek prawie po mym trupie.

Żeby nie było tak tragicznie i okrutnie obiecuję sobie jednak że w nowym nadchodzącym (moim pierwszym) roku akademickim wezmę się szczerze do pracy nad sobą ku lepszemu życiu i lżejszej przyszłości :)

środa, 3 września 2014

Leniwy pracohholik

Malując dziś ogrodzenie zrozumiałam bardzo ważną rzecz!
Mianowicie jestem leniwym pracoholikiem.
Nowa rasa, fajna, nie?
Niestety nie! To straszna choroba być takim rodzajem.
Już tłumaczę:
Jestem pracoholikiem z tego względu, iż lubię robić pożyteczne rzeczy co wywołuje u mnie stan wewnętrznego ukojenia i delikatny dreszczyk euforii. Jednym słowem pracując czuję się spełniona. Z drugiej natomiast zmuszenie się by zacząć robić to co miałam jest katorgą...stąd ta moja nieudolna leniwość.

Pewnie więcej takich nieszczęśników jak ja błąka się na świecie. Może założymy koło wsparcia?

Jest tak na prawdę 2-gi września

I mimo, że nie chcę się z Tobą kłócić, a chcę Cię przeprosić i wtulić się najmocniej tak by twoje ręce mnie oplotły zewsząd, nie potrafię. Jestem sama sobie zagwozdką. I nic.

Chodząca wysokość upartość nie uniży się.
Ani ran nie wyliże.
Będzie czekać aż nastanie nowe słońce albo obróci się w pył w zimnej jaskini swojego zmordowanego serca.

Awanturniczość

Gdybym miała tu mówić o moich cechach (nie zaletach) obawiam się, że brakłoby mi blogu. Może to tylko ogólne wrażenie, ale wydaję się sama przed sobą skomplikowana do tego stopnia, że się chyba ze sobą nie dogadam nigdy.

Co gorsze...z innymi również nie daję rady.

Jestem kołtunem nieporozumień zamkniętym w małej poduszce, która chce być wielbiona i przytulana. Niezbędna do snu i za dnia.

Bo jak nie to coś mnie od środka rozrywa. Nieporozumienia wtedy szczekają na cały głos i rozszarpują mnie-puszek od wewnątrz.

A puszek jest taki delikatny...ohh

Z oczu potoki deszczu

Też tak macie, że płaczecie?
Oby, bo wyjdę na dziwaka.

Czasem nastają takie dni, kiedy potoki deszczu zmywają pole widzenia a usta stają się napęczniałe i bije od nich gorąca czerwień (to akurat lubię, staję wtedy przed lustrem i z jakąś niezrozumiałą fascynacją przyglądam im się zawzięcie, przy okazji kręcąc głową a to w lewo, a to w prawo).

Do rzeczy. Łapie mnie czasem tak iglasta wrażliwość, że smutna melodia w reklamie czy odrapane uszy mego starego psiska sprawiają, że tracę rozum.

Szukam drugiej połowy tej żałości. Chciałabym mieć przyjaciela, który by też to czuł.

wtorek, 2 września 2014

A może?

Zauważyłam, że w moich głowieniach "może" to główny wyznacznik, tylko czego?
Może bylejakości?

Przygarnięty

Przygarnęłam mój stary blog i wyczyściłam jego pamięć. Tak często czuję potrzebę pisania a tak rzadko pozwalam sobie na zapał ku temu przedsięwzięciu.

Może to stara czasu?
Pocieszam się tym, że może przynajmniej poprawię swoją ortografię i wytrwam te kilka postów

Cya